Wróciła do pustych ścian powszechnie nazywanych domem. Ściany bez
życia, bez radości. Nikt nie wypełniał pokoi, jedna osoba niestety nie
była w stanie tego zrobić. Potrzeba tchnąć prawdziwą miłość, by znów
ożyły. Dom tworzy rodzina, małżeństwo wraz z pociechami. By utworzyć
swój upragniony, wymarzony kąt Oli niestety brakowało wszystkiego.
Wiedziała z kim chce być, lecz zawsze brakowało odwagi, zarówno jej jak i
jemu. Była już blisko tego z innym mężczyzną, lecz w ostatniej chwili
zamknęła ich rozdział, ponieważ zabrakło uczucia z jej strony. Nie
żałowała jednak tego, wie, że może być jedynie szczęśliwa z prawdziwą miłością, a był nią Mikołaj. Z nikim do tej pory nie czuła się tak
dobrze, uwielbiała jego uśmiech, to jak ją rozśmieszał i ten dystans do
życia. Zaangażowanie w pracę. Uwagę i troskę jaką poświęcał córką, jak
walczył by móc się z nimi spotykać po rozstaniu z żoną. Zbliżała się
również data rozprawy rozwodowej w sądzie, za niedługo będzie już
formalnie wolny. Jednak pozostał do niej równy miesiąc, przez ten czas
mogliby zacząć budować fundamenty związku, poznawać się.
Zanim
opuściła szpital obiecała mu, że go jeszcze dziś odwiedzi. Po spotkaniu z
Kacprem nie miała jednak najmniejszej ochoty. Zrobiło się jej głupio,
potraktowała go niesprawiedliwie. Porzuciła w sposób na jaki nie
zasługiwał, powinna z nim szczerze porozmawiać. Co się stało to się
nieodstanie, teraz musi wziąć się w garść i udać się do Mikołaja.
Miała
wychodzić, gdy z jej torebki wydobył się dźwięk telefonu, nieznajomy
numer. Miała zwyczaj nie odbierać telefonów od nieznajomych, tym razem jednak
coś kazało postąpić inaczej.
-Słucham?-powiedziała przykładając słuchawkę do ucha.
-Pani Aleksandra Wysocka?-usłyszała miły głos młodej kobiety.
-Tak.
-Dzwonię ze szpitala. Chodzi o pana Mikołaja Białacha.
-Coś się stało Mikołajowi?
-Niestety
nie mogę udzielać takich informacji przez telefon. Pan Mikołaj wpisał
panią do udzielania informacji o swoim stanie zdrowia. Mogę jedynie
powiedzieć, że jego stan się pogorszył i prosił by pani przyjechała.
-Zaraz będę.-odpowiedziała szybko i znów biegiem opuściła mieszkanie.
Czas w którym zawsze dojeżdżała do szpitala skrócił się dwukrotnie, chciała jak najszybciej zobaczyć Mikołaja.
15:34 szpital, recepcja
-Aleksandra Wysocka, ktoś od państwa dzwonił do mnie.
-Tak,
to ja do pani dzwoniłam. Stan pacjenta pogorszył się gwałtownie,
stracił przytomność, lekarze zabrali go na tomograf, niestety okazało
się, że pan Mikołaj ma krwiaka. Jeśli jeszcze się powiększy konieczna
będzie operacja, na chwile obecną jest stabilny, jednak wyniki ostatnich
nadań będą decydujące, przykro mi.
Usiadła na krześle, zrobiło
się jej słabo. Znów się o niego bała, tylko tym razem bardziej,
wiedziała, że jeśli wyskoczy jakiś błąd aspirant może zapłacić za niego
życiem. Starała się odganiać od siebie takie myśli. Zrobiło się jej słabo.
-Przepraszam czy wszystko w porządku?-zapytała recepcjonistka podchodząc.
-Tak, tak zaraz przejdzie.
-Pan Mikołaj zanim stracił przytomność kazał pani to przekazać.-wręczyła jej białą kopertę.
-Dziękuje.-schowała ją do torebki i skierowała się w stronę sali policjanta.
Leżał
przypięty do maszyn, spał słodkim snem. Był taki niewinny i bezbronny,
nie mógł robić gwałtownych ruchów czy denerwować się to zagrażało jego
życiu. Nie mogła wejść na sale, ponieważ nie było jeszcze wyników
ostatnich badań krwiaka. Nie wiadomo czy operacja musi się odbyć.
Nagle
w sali Mikołaja pojawiło się 2 doktorów w średnim wieku, budząc go ze
snu dali mi plik papierów do podpisania, jednak najpierw odbyli z nim
odpowiednią rozmowę. Jeden z nich wyszedł do posterunkowej i wyjaśnił,
że operacja musi się odbyć, ponieważ krwiak rośnie zagrażając życiu
aspiranta. Łzy napłynęły jej do oczu. Nie mogli zamienić ze sobą nawet 2
słów, uśmiech Mikołaja przez szybę dał jej nadzieję, że wszystko będzie
dobrze.
Operacja trwała już dobrą godzinę. Ola dalej
nie potrafiła się uspokoić, szlochała cały czas zastanawiając się co
dzieje się na sali operacyjnej. Przypomniała sobie, że dostała list od
Mikołaja. Postanowiła go przeczytać. Trzęsącymi się dłońmi oderwała górę
koperty. Zaczęła czytać:
Droga Olu!
Jeśli czytasz ten list oznacza to, że w tym momencie nie ma mnie obok Ciebie, jestem daleko jedynie ciałem, duszą i sercem jestem zawsze przy Tobie. W tym liście pragnę powiedzieć Ci wszystko, czego boję się wyznać patrząc w Twe oczy. Kiedy jesteś obok ogarnia mnie bezgraniczna radość, ale również i strach, że może Cie nie być kiedyś przy mnie. Nie chciałbym do tego dopuścić, dlatego muszę działać zanim ktoś inny zrobi to za mnie. Jesteś kobietą piękną, wspaniałą zasługujesz na najlepszego mężczyznę, jednak co powiesz na mnie? Od dawna pragnę powiedzieć Ci co czuję, lecz dalej brak mi odwagi. Gdyby nie wizyta Kacpra, o której pewnie nic nie wiesz jeszcze przez pewien czas nie odważyłbym się na takie wyznanie. Upewnił mnie on w tym, że i ja nie jestem Tobie całkowicie obojętny. Jak każdy mężczyzna boję się odrzucenia, więc myślę, że zrozumiesz moją postawę.
Chciałbym codziennie móc patrzeć jak budzisz się, szykujesz do pracy, zasypiasz. Chciałbym być obecny w każdej minucie Twojego życia, ponieważ zbyt szybko ucieka. Ten wypadek myślę, że dał nam obojgu wiele do myślenia, widziałem strach w Twoich oczach, gdy pierwszy raz mnie odwiedziłaś. Również bałem się, że nigdy już Cię nie zobaczę.
Ostatnio czuje się coraz gorzej, wiem, że spowodował to wypadek, jednak dla Ciebie będę silny. Obiecuję Ci, że jeśli mi pozwolisz będę przy Tobie na zawsze. Mogę to nareszcie powiedzieć : Kocham Cie Olu!
Twój Mikołaj.
Rozpłakała się na dobre, były to łzy szczęścia w końcu ma pewność, że Mikołaj ją kocha. Modliła się tylko by operacja się udała. Ocierając policzki zobaczyła zbliżającego się lekarza z informacją o stanie ukochanego...
Cześć! Krótko i dziś, przepraszam Was znów. Nie będę się rozpisywać, ponieważ jutro szkoła. Mam tylko jedno pytanie : Czy Mikołaj przeżyje operację?
Pozdrawiam
Patrycja
niedziela, 25 października 2015
poniedziałek, 19 października 2015
VIII.Ola i Mikołaj
-Słucham?-odpowiedziała poprawiając się na krześle, miała nadzieję, że w tym momencie wyzna jej miłość.
-Bo ja..-zawahał się.-bo ja nie wiem, jak doszło do tego wypadku, kto mógł majstrować przy tych hamulcach...
-Ja niestety wiem.-odparła zawiedziona postawą policjanta.-To Kacper, ty też o tym wiesz doskonale.
-Nie jestem jakoś o tym przekonany.-kłamał, nie chciał by jeszcze bardziej byłego zła na niedoszłego męża.-Dobrze, że jesteś.-uśmiechnął się i mocniej ścisnął jej dłoń, jakby chciał, żeby nigdy go nie opuściła.
-Będę się zbierać, długo już jestem, a na pewno chciałbyś odpocząć.-powiedziała po blisko godzinie dalszej rozmowy.-Wpadnę jeszcze potem. Trzymaj się.-nie oglądając się za siebie ruszyła w stronę wyjścia.
Znów był zły na samego siebie. Stchórzył, taki już po prostu był. W pracy zgrywał twardziela, jednak w sprawach uczuciowych zachowywał się jak małe dziecko, które nabroiło i bało się przyznać do winy. Nie chciał sobie wmawiać, że jeśli nie wyzna jej miłości w najbliższym czasie, to osunie się od niego, stwierdzi, że nie zależy mu na niej. Do tej pory takie myśli nie przynosiły efektu, więc czy zmieniły by coś teraz?
Po 30 minutach była już pod swoim celem, a był nim dom Kacpra. Niepewnie przekroczyła furtkę, nie czuła się w tym miejscu już tak dobrze jak kiedyś, czuła się jak intruz. Wiedziała, że musi wyjaśnić z nim tą sprawę. Zadzwoniła dzwonkiem raz, drugi, trzeci w końcu doczekała się krótkiej odpowiedzi "idę".
-Tak?-zapytał zanim zdążył dostrzec kim był gość na jego posesji.-To ty, jednak wiesz chyba, że skruszenia nie uznaję.-dodał kpiąco, jakby był pewien, że Ola chce do niego wrócić.
-Dobrze wiesz, że nie przyszłam tutaj udawać skruchy. Pragnę się dowiedzieć, co ty do cholery robisz. Mogłeś zabić Mikołaja, ale ta sprawa i tak nie ujdzie ci na sucho. Jutro idę złożyć zawiadomienie.-jej mina mówiła sama za siebie, była wściekła na bezmyślność Kacpra.
-Nie wiem o czym mówisz.-uśmiechnął się chytrze.
-Nie do wiary, że aż tak się zmieniłeś. Może to ja cie nigdy nie poznałam. Udawałeś kogoś innego.
-Na prawdę tak sądzisz? Jesteś niewdzięczna, dla ciebie skończyłem z poprzednim życiem. Myślałaś, że zawsze taki byłem?Właśnie nie, dlaczego teraz nie tykam alkoholu? Kiedyś był nieodłącznym elementem dnia, do tego od czasu do czasu coś mocniejszego. Jak mówiłem, rzuciłem to dla ciebie. Za co jestem ci wdzięczny, ale wierzyłem, że pozwolisz mi być przy sobie na zawsze. Mikołaja, oczywiście, że nienawidzę. Tylko czasem użyła byś swojej pięknej główki i pomyślała czy zrobił bym coś co zniszczyło by mi moje życie? Na to pytanie odpowiedz sobie sama. Żegnam.-trzasnął drzwiami równocześnie zamykając je tuż pod nosem posterunkowej. Odruchowo odskoczyła w tył, po chwili stania nie ruchomo żwawym krokiem ruszyła do samochodu.
Krzątała się po kuchni w oczekiwaniu na zagotowanie wody. Miała już dość tego dnia, chciała żeby skończył się jak najszybciej. Wypadek Mikołaja nie był dla niej łatwą sprawą, bała się o niego. Gdyby mu się coś stało nie wybaczyła by sobie tego nigdy, że nie wyznała mu uczuć. Usłyszała dzwonek do drzwi.
-Tato, co ty tu robisz?
-Chciałem odwiedzić córkę, nie można?
-Można.-gestem głowy zaprosiła ojca do środka.-Napijesz się czegoś?
-Herbatę jeśli możesz.-zdziwiła się zachowaniem rodzica, był dziwnie spięty, jak nie on.
-Proszę.-postawiła filiżankę z parującym napojem na stoliku.-Teraz tak na serio, stało się coś? Zwykle nie opuszczasz komendy w środku dnia.
-Zapytam w prost, łączy cie coś z Mikołajem?
-Skąd takie przypuszczenia?-nerwowo potarła jedną dłonią o drugą.
-Zerwałaś z Kacprem, teraz troszczysz się o Białacha. Jesteś pewna, że dobrze wybrałaś? Z Kacprem miałabyś pewne życie, wiesz dobrze, że pensja policjanta nie jest najwyższa. Poza tym on jest od ciebie starszy ponad 10 lat i najurodziwszy też nie jest, córeczko zastanów się dobrze.
-Kacper, Kacper wszędzie on, ja już się nie liczę? Moje szczęście też nie? Zmówiłeś się z nim.
-Wcale nie, chcę dla ciebie jak najlepiej.
-Najlepiej będzie jak już sobie pójdziesz.
Jak powiedziała tak uczynił, może niepotrzebnie wtrącał się w życie córki. Była jedyną osobą w jego życiu więc przez to się tak o nią martwił.
Spacer. Jedyna rzecz na jaką miała teraz ochotę, potrzebowała samotności żeby wszystko przemyśleć.
Nie zastanawiając się długo chwyciła płaszcz i wyszła z mieszkania kierując się w stronę parku.
Przysiadła na tej samej ławce na której podjęła decyzję o zakończeniu związku. Teraz myślała jak dobrać słowa by wyjawić Mikołajowi to co czuje. Żadne z nich nie było jednak odpowiednie. Jej ukochana babcia powtarzała "jeśli mężczyźnie zależy na twojej miłości, będzie się o nią ubiegał". Nie wiedziała czy powinna postąpić za radą staruszki. Babcia zawsze była na podium w jej sercu. Potrafiła doradzić, rozwiązać każdy problem. Ona dawała jej wsparcie w trudnych chwilach, gdy zmarła mama Oli. Niestety parę lat później ona również odeszła z tego świata pozostawiając Aleksandrę z ojcem. Była pewna, że zięć wychowa wnuczę na dobrą osobę, nie pomyliła się.
-Ola, mogę zająć ci chwilę.-z rozmyśleń wyrwał ją głos Kacpra, nie wiedziała skąd wiedział, że akurat jest tutaj.-Chciałem przeprosić, nie powinienem tak powiedzieć, byłem wściekły na to, że mnie zostawiłaś. Nie rozumiałem twojej decyzji, nie rozumiałem co ma on czego ja nie mam. Teraz wiem, twoją prawdziwą miłość. Nie chcę, żebyś czuła się niezręcznie, chcę abyś zapamiętała mnie dobrze.-wręczył jej bukiet czerwonych róż i ostatni raz całując policzek odszedł.
Cześć. Na samym początku przepraszam za tak długą przerwę, nie mogę ułożyć sobie czasu, ponieważ zawsze mi coś wieczorem wyskoczy przez co nie mam jak dokończyć części. Krótko bo krótko, postaram się w tym tygodniu i może uda mi się jeszcze wrzucić coś do piątku.
Pozdrawiam serdecznie :*
Patrycja
-Bo ja..-zawahał się.-bo ja nie wiem, jak doszło do tego wypadku, kto mógł majstrować przy tych hamulcach...
-Ja niestety wiem.-odparła zawiedziona postawą policjanta.-To Kacper, ty też o tym wiesz doskonale.
-Nie jestem jakoś o tym przekonany.-kłamał, nie chciał by jeszcze bardziej byłego zła na niedoszłego męża.-Dobrze, że jesteś.-uśmiechnął się i mocniej ścisnął jej dłoń, jakby chciał, żeby nigdy go nie opuściła.
-Będę się zbierać, długo już jestem, a na pewno chciałbyś odpocząć.-powiedziała po blisko godzinie dalszej rozmowy.-Wpadnę jeszcze potem. Trzymaj się.-nie oglądając się za siebie ruszyła w stronę wyjścia.
Znów był zły na samego siebie. Stchórzył, taki już po prostu był. W pracy zgrywał twardziela, jednak w sprawach uczuciowych zachowywał się jak małe dziecko, które nabroiło i bało się przyznać do winy. Nie chciał sobie wmawiać, że jeśli nie wyzna jej miłości w najbliższym czasie, to osunie się od niego, stwierdzi, że nie zależy mu na niej. Do tej pory takie myśli nie przynosiły efektu, więc czy zmieniły by coś teraz?
Po 30 minutach była już pod swoim celem, a był nim dom Kacpra. Niepewnie przekroczyła furtkę, nie czuła się w tym miejscu już tak dobrze jak kiedyś, czuła się jak intruz. Wiedziała, że musi wyjaśnić z nim tą sprawę. Zadzwoniła dzwonkiem raz, drugi, trzeci w końcu doczekała się krótkiej odpowiedzi "idę".
-Tak?-zapytał zanim zdążył dostrzec kim był gość na jego posesji.-To ty, jednak wiesz chyba, że skruszenia nie uznaję.-dodał kpiąco, jakby był pewien, że Ola chce do niego wrócić.
-Dobrze wiesz, że nie przyszłam tutaj udawać skruchy. Pragnę się dowiedzieć, co ty do cholery robisz. Mogłeś zabić Mikołaja, ale ta sprawa i tak nie ujdzie ci na sucho. Jutro idę złożyć zawiadomienie.-jej mina mówiła sama za siebie, była wściekła na bezmyślność Kacpra.
-Nie wiem o czym mówisz.-uśmiechnął się chytrze.
-Nie do wiary, że aż tak się zmieniłeś. Może to ja cie nigdy nie poznałam. Udawałeś kogoś innego.
-Na prawdę tak sądzisz? Jesteś niewdzięczna, dla ciebie skończyłem z poprzednim życiem. Myślałaś, że zawsze taki byłem?Właśnie nie, dlaczego teraz nie tykam alkoholu? Kiedyś był nieodłącznym elementem dnia, do tego od czasu do czasu coś mocniejszego. Jak mówiłem, rzuciłem to dla ciebie. Za co jestem ci wdzięczny, ale wierzyłem, że pozwolisz mi być przy sobie na zawsze. Mikołaja, oczywiście, że nienawidzę. Tylko czasem użyła byś swojej pięknej główki i pomyślała czy zrobił bym coś co zniszczyło by mi moje życie? Na to pytanie odpowiedz sobie sama. Żegnam.-trzasnął drzwiami równocześnie zamykając je tuż pod nosem posterunkowej. Odruchowo odskoczyła w tył, po chwili stania nie ruchomo żwawym krokiem ruszyła do samochodu.
Krzątała się po kuchni w oczekiwaniu na zagotowanie wody. Miała już dość tego dnia, chciała żeby skończył się jak najszybciej. Wypadek Mikołaja nie był dla niej łatwą sprawą, bała się o niego. Gdyby mu się coś stało nie wybaczyła by sobie tego nigdy, że nie wyznała mu uczuć. Usłyszała dzwonek do drzwi.
-Tato, co ty tu robisz?
-Chciałem odwiedzić córkę, nie można?
-Można.-gestem głowy zaprosiła ojca do środka.-Napijesz się czegoś?
-Herbatę jeśli możesz.-zdziwiła się zachowaniem rodzica, był dziwnie spięty, jak nie on.
-Proszę.-postawiła filiżankę z parującym napojem na stoliku.-Teraz tak na serio, stało się coś? Zwykle nie opuszczasz komendy w środku dnia.
-Zapytam w prost, łączy cie coś z Mikołajem?
-Skąd takie przypuszczenia?-nerwowo potarła jedną dłonią o drugą.
-Zerwałaś z Kacprem, teraz troszczysz się o Białacha. Jesteś pewna, że dobrze wybrałaś? Z Kacprem miałabyś pewne życie, wiesz dobrze, że pensja policjanta nie jest najwyższa. Poza tym on jest od ciebie starszy ponad 10 lat i najurodziwszy też nie jest, córeczko zastanów się dobrze.
-Kacper, Kacper wszędzie on, ja już się nie liczę? Moje szczęście też nie? Zmówiłeś się z nim.
-Wcale nie, chcę dla ciebie jak najlepiej.
-Najlepiej będzie jak już sobie pójdziesz.
Jak powiedziała tak uczynił, może niepotrzebnie wtrącał się w życie córki. Była jedyną osobą w jego życiu więc przez to się tak o nią martwił.
Spacer. Jedyna rzecz na jaką miała teraz ochotę, potrzebowała samotności żeby wszystko przemyśleć.
Nie zastanawiając się długo chwyciła płaszcz i wyszła z mieszkania kierując się w stronę parku.
Przysiadła na tej samej ławce na której podjęła decyzję o zakończeniu związku. Teraz myślała jak dobrać słowa by wyjawić Mikołajowi to co czuje. Żadne z nich nie było jednak odpowiednie. Jej ukochana babcia powtarzała "jeśli mężczyźnie zależy na twojej miłości, będzie się o nią ubiegał". Nie wiedziała czy powinna postąpić za radą staruszki. Babcia zawsze była na podium w jej sercu. Potrafiła doradzić, rozwiązać każdy problem. Ona dawała jej wsparcie w trudnych chwilach, gdy zmarła mama Oli. Niestety parę lat później ona również odeszła z tego świata pozostawiając Aleksandrę z ojcem. Była pewna, że zięć wychowa wnuczę na dobrą osobę, nie pomyliła się.
-Ola, mogę zająć ci chwilę.-z rozmyśleń wyrwał ją głos Kacpra, nie wiedziała skąd wiedział, że akurat jest tutaj.-Chciałem przeprosić, nie powinienem tak powiedzieć, byłem wściekły na to, że mnie zostawiłaś. Nie rozumiałem twojej decyzji, nie rozumiałem co ma on czego ja nie mam. Teraz wiem, twoją prawdziwą miłość. Nie chcę, żebyś czuła się niezręcznie, chcę abyś zapamiętała mnie dobrze.-wręczył jej bukiet czerwonych róż i ostatni raz całując policzek odszedł.
Cześć. Na samym początku przepraszam za tak długą przerwę, nie mogę ułożyć sobie czasu, ponieważ zawsze mi coś wieczorem wyskoczy przez co nie mam jak dokończyć części. Krótko bo krótko, postaram się w tym tygodniu i może uda mi się jeszcze wrzucić coś do piątku.
Pozdrawiam serdecznie :*
Patrycja
Subskrybuj:
Posty (Atom)